Jakiś czas temu zaczęło rzucać nam się w oczy, że jakiś kocioł jest w klasie 3, 4 lub 5. Pierwsza myśl, jaka przychodzi nam do głowy to taka, że im wyższa klasa tym lepszy kocioł. A co z tymi kociołkami, które nie posiadają takiego oznaczenia? Co to jest ta klasa i co to wniesie do mojego życia?
Już tłumaczę…
Znowelizowana Norma PN-EN 303–5:2012 wyszła w 2012r. i dotyczy sprawności cieplnej i granicznych wartości emisji zanieczyszczeń. Wyróżnia ona 3 klasy kotłów:
- klasa 3 – najniższa
- klasa 4 – średnia
- klasa 5 – najlepsza
Od 2014 r. nowe kotły, które zostają wprowadzone na rynek muszą zachowywać parametry zgodnie z wymienioną wyżej normą.
Klasa 3 do 2012 r. była klasą najwyższą według poprzedniej normy z 2002r. W tej kategorii znajdziemy większość oferowanych nam kotłów automatycznych i nieliczne kotły zasypowe zdecydowanie dolnego spalania. Przeważnie producenci nie chwalą się tą klasą (już nie), dlatego możemy przyjąć, że gdy nic nam nie mówią to kocioł jest w klasie 3.
Klasa 4 – średnia — przy niewielkim nakładzie środków i dzięki drobnym korektom w konstrukcji wymiennika ciepła, kotły automatyczne na węgiel spełniają wymagania emisyjno-energetyczne stawiane urządzeniom tej klasy.
Klasa 5 – jest to najlepsza klasa, gdzie obowiązują najbardziej restrykcyjne wymagania co do emisji i sprawności, a sprostać im potrafią tylko najlepsze urządzenia w Europie. Kocioł spełniający klasę 5. to gwarancja najniższej emisji CO, pyłów i węgla organicznego do atmosfery oraz wysokiej sprawności, co przekłada się m.in. na mniejsze zużycie paliwa. Ponadto urządzenia tej klasy objęte są często programem dofinansowań do ceny zakupu kotła. W tej klasie królują urządzenia przystosowane do spalania biomasy: kotły z palnikami pelletowymi oraz kotły zgazowujące drewno.
Graniczne wartości dla podanych klas:
Co to oznacza dla Ciebie?
Największy zysk daje wymiana kotła pozaklasowego co najmniej na kocioł 3. klasy. To już się dzieje w Czechach — wycofuje się z obrotu najgorszy pozaklasowy badziew.
Awans z 3. do 4. klasy również obniża emisję dość znacznie. Natomiast już przejście z 4. do 5. klasy to najmniejszy ilościowo zysk, a zarazem najwyższe koszty. Wystarczy porównać ceny “zwykłych” kotłów podajnikowych (nawet te jeszcze nieprzebadane oscylują parametrami koło klasy 4.) — rejony 7 tys. zł — do kotłów w klasie 5. — bliżej 9–10 tys. zł.
Podkręcanie kotłów do 5. klasy może mieć podobnie szkodliwe skutki jak nadmiernie śrubowane normy emisji spalin z silników spalinowych. Ocieramy się tu o granice możliwości stosowanych technologii spalania. Wysoka sprawność oznacza zarazem bardzo chłodne spaliny — kocioł 5. klasy raczej nie obejdzie się bez wkładu kominowego odpornego na skraplanie kondensatu.
Czy w takim razie opłaca się kupować kocioł węglowy 5. klasy? Patrząc czysto ekonomicznie — raczej nie, bardziej opłacalna będzie inwestycja w sporo tańszą klasę 4, a efekty bardzo podobne. Ale już z punktu widzenia dotacji w programach walki z niską emisją odpowiedź nie jest oczywista. Trzeba brać pod uwagę, że taki kocioł będzie pracował kilkanaście lat, więc dopłata do najlepszej dostępnej technologii może mieć sens. Z drugiej strony 5. klasa dużo kosztuje — za te same pieniądze można by zamontować więcej kotłów 4. klasy i osiągnąć lepszy efekt.
Zdecydowanie warto jednak śledzić ten temat, ponieważ konkurencja wymaga ciągłego ulepszenia produktów i obniżania cen na rynku. Nim się obejrzymy kotły w klasie 5 będą standardem w każdym domu. Dodajmy do tego dotacje, koszt zakupu kotła z montażem na 8% vat oraz jakiś rabat (;)) cena może być o wiele atrakcyjniejsza niż na początku.
Bądź zdrów!